Droga wiodła nas od granicy z Węgrami poprzez cudownie spokojne niewielkie miasta.
Oradea, Deva, Hundeadora…
Stolicę zostawiliśmy na deser. Niepotrzebnie.
Deser nie wart wspomnienia, może poza hotelem, który niestety wybraliśmy przy bardzo ruchliwej ulicy i uciekaliśmy stamtąd tak szybko, jak tylko się dało.
Niemniej, chętnie pewnego dnia do Rumunii powrócę.