Dzień 20 – kulinarne wspomnienie z dzieciństwa.
Każdy z nas ma takie wspomnienia. Każdy ma ulubione potrawy, które zapamiętał z dzieciństwa. Nie jestem w tym względzie odmieńcem 😉 O smakach dzieciństwa pisałam już przy różnych innych okazjach. Tym razem odrobinie przekornie, na myśl przychodzi mi sam rytuał przygotowania, a nie konkretny smak.
Czy pamiętacie jeszcze proste urządzenie zwane makutrą? To wielka, gliniana miska, w której – w erze przed mikserami – ucierało się ciasta. Ponieważ makutra jest jak napisałam gliniana, a jej wewnętrzna powierzchnia – nie szkliwiona – podczas ucierania ciasta pałką wydane są charakterystyczne dźwięki.
Pamiętam mamę ucierającą w niej z zapałem świąteczny sernik;
ser tata przednio trzykrotnie mielił w ręcznej maszynce do mielenia.
Wspólne świąteczne kucharzenie to był nasz rodzinny rytuał. Co roku zaglądało się do starego zeszytu mamy z przepisami. Co roku w wannie pływały dorodne karpie. Na te karpie, na zapach pieczonych ciast i kuchnię pełną rodzinnych przekomarzań czekałam z tęsknotą.
W moim domu Święta zaczynają się piernikowym szaleństwem, potem przychodzi czas na ozdabianie okien, zieloną jemiołę, stroję nawet … naszego kota – w niebieski dzwoneczek 😉