Historia smażenia przeze mnie kwiatów cukinii jest chyba śmieszna. Jakieś 10 lat temu, kiedy kwiaty cukinii smażone z fetą zachwyciły mnie w Rzymie, zapytałam na targu zaprzyjaźnioną sprzedawczynię dyń i cukiń – o te kwiaty. Zdziwiona zapytała, a po co mi one? I rzecz jasna, że jak nie zapomni to mi przyniesie. Od tamtego czasu zmysł biznesu nie pozwolił jej jednak ofiarować mi tych kilku sztuk i naręcza kwiatów pojawiły się w sezonowej ofercie sprzedaży. Co ciekawe, pani ta nie przejmuję się absolutnie mszycami i trzeba bardzo uważnie wybierać odpowiednie okazy, bo w misce leż i te zbytnio dojrzałe (otwarte) i te pełne mszyc i te lekko już przywiędłe kwiaty. No, cóż…
Ciasto:
1 jajko
pół szklanki mąki pszennej
pół łyżeczki proszku do pieczenia
zimna woda mineralna
Przyprawy: sól i gałka muszkatołowa
8 kwiatów cukinii
olej/oliwa do smażenia
Wymieszać trzepaczką do omletów składniki ciasta – jak na naleśnikowe ale konsystencją ciasto ma przypominać śmietanę (wody na początek wlewam kilka łyżek 4-5). Gęstość sprawdzamy, smażąc pierwszy kawałek. Jeżeli ciasto spływa, trzeba dodać trochę mąki, jeśli jest za gęste – rozrzedzić wodą.
Kwiaty cukinii delikatnie odłamać od łodyżek, następnie rozchylić listki i wyrwać pręcik. Opłukać pod bieżącą wodą. Następnie delikatnie osuszyć. Obtaczać pojedynczo każdy kwiat w cieście. Smażyć natychmiast w głębokim, mocno rozgrzanym oleju – do lekkiego zrumienienia z obu stron.
Ciasto jest lekkie, a kwiaty cukinii smażą się błyskawicznie.
Danie dobre na ciepło lub zimno – jako przystawka. Można maczać w dowolnym dipie.