Dobrze jednak, że mój osobisty głos wewnętrzny miewa okazję, aby się przedrzeć. Czyny idą za porywem serca. Najczęściej. Tym razem przekułam ten głos wewnętrzny i potrzebę serca – by czynić dobrze 😉 na pyszną zupę. W dodatku – krem.
I tu winna jestem słowo wyjaśnienia: sama zupy-krem lubię. Najczęściej jadam je z grzankami, kroplami cudownej oliwy z oliwek, do tego szczypta chili i … to moja pełnia szczęścia. Prawie. Bo reszta domowników za nimi nie przepada. Owszem dyniową i marchwiankę (ta ostatnia zupka niezupełnie do tej kategorii przynależy) – tolerują. Gorzej z całą resztą. Nie śmiem więc przyrządzać kremów z pora, pieczarek, groszku, kukurydzy … chyba , że …. Tak! Właśnie! Wyjadą na ferie najbardziej zagorzali przeciwnicy tych nieszczęsnych zupek w postaci krem.
Jak łatwo się domyślić – wyjechali 😉
Składniki:
3-4 gałązki selera naciowego
1/2 cebulki
1 kawałek białej części pora
1 ekologiczny ziemniaczek
oliwa z pestek winogron
sól gruboziarnista, pierz trójkolorowy
woda mineralna
łyżeczka masła
Seler i pora pokrój na małe cząstki – cebulkę w drobną kosteczkę. Warzywa przesmaż na oliwie (na nieprzywierającej patelni – najlepiej np. ceramicznej) ze szczyptą gruboziarnistej soli i odrobiną świeżo mielonego pieprzu. Dosłownie chwilę – tak do zrumienienia pierwszych wiórek pora. Pod koniec podlej filiżanką wody. Duś minutkę.
Ziemniaka obierz, pokrój w drobną kostkę.
Przełóż do garnka warzywa i wywar z patelni, dodaj ziemniaczka, masło (w wersji wegetariańskiej nie dodawaj masła) i zalej wszystko szklanką i pół wody. Gotuj pod przykryciem do miękkości warzyw, potem zmiksuj.
Podawaj krem z grzankami, ewentualnie posyp natką zielonej pietruszki. U mnie na talerzu obowiązkowo dojdzie szczypta chili i oliwa z oliwek. Mniam.
A! Przygotowanie grzanek to oczywista oczywistość – jednak jeśli robi się to po raz pierwszy – nic nie wydaje się proste i oczywiste. A więc, dwu lub trzy-dniowy biały chleb (obowiązkowo na zakwasie) kroję w kostkę. Na patelni roztapiam łyżkę masła, wrzucam chleb, wyciskam ząbek czosnku. Podpiekam chwilę, uważając, by nie przypalić przede wszystkim czosnku. Sam łapię się na tym, że coraz bardziej idę w EKO: czosnek nabywam na targu – od zaprzyjaźnionego pszczelarza, chleb na zakwasie także. Ziemniaki i owoce staram się kupować w części ekologicznego bazarku Lidla.
W czasie gdy warzywa miękną i w garnku leciutko pyrka, nastawiam serniczek. Najprostszy, najszybszy – taki na raz, bo tylko z połowy składników.