Od jakiegoś już czasu chciałam kupić nowe garnki. Moje stare – rewelacyjne zresztą- wykończyła zmywarka. Popsuły się zarówno termostaty jak i ebonitowe rączki. Rozglądając się po sieci, czytając opinię innych wybrałam w pierwszej chwili gary Berghoffa. Ale jak to w życiu bywa postanowiłam produkt zobaczyć na żywo. No a w sklepie, dałam się namówić na garnki zupełnie innej firmy – a mianowicie GIPFEL.
Garnki wykonane są ze stali nierdzewnej 18/10, mają kapslowe dno kumulujące temperaturę, szklane pokrywy, w podstawie oczywiście miedź przewodząca lepiej ciepło. Rączki są przymocowane do pokrywek i garnków za pomocą nitów oddzielonych silikonową nakładką, dzięki takiemu rozwiązaniu rączki mają się nie nagrzewać. Tyle z opisu firmowego. Zaliczam na plus. Ale jak jest w rzeczywistości?
Gary nie gotują jak moje stare, z termoparą, do 20 minut po wyłączeniu, ale trzymają ciepło jakiś czas. Gotowanie przy użyciu gazu – na najmniejszym możliwym, który i tak wydaje się zbyt mocny. No to, zaoszczędzę na opłatach 🙂
Szklane przykrywki umożliwiają podglądanie procesu i pięknie odprowadzają parę. Kolejny plus.
Wypróbowałam również gotowanie na parze – brokuły smakują wyśmienicie.
Tylko rączki niestety nagrzewają się, a te długie są niewygodne do łapania.
Achy i ochy za mną – jeśli garnki wytrzymają przynajmniej połowę czasu w jakim używałam starych – polecę każdemu.
A teraz pora na obiadek z nowych garnków. Pyszny rosół z makaronem, a na drugie ryż z mięskiem w sosie cytrynowo-czosnkowym, do tego gotowane na parze brokuły.
Moje garnki już od dziś gotują 😉