Na początku był …zakwas.
Zrobiłam go sama. Za inspirację posłużył mi ten wpis.
Zakwas cudnie pachniał, na przemian śpiąc pod kołderką z gazy i grzejąc się wygodnie na kolankach kaloryfera. Bąbelkował dając znać, że żyje i ma się dobrze. Był moją dumą i nadzieją na pyszne wypieki. Ostatecznie zamieszkał w lodówce.
Młody zakwas. Śmieszna nazwa.
Na pewno nie był niestabilny, jak zwykle bywają młodzi. To ja byłam mało stabilna i po prostu zapomniałam o nim. Popełniłam błąd, ale któż jest od nich wolny?
Z mojego pierwszego zakwasu upiekłam 4 chlebki i bułeczki.
Teraz pora na kolejne próby – zaczynam od nowa.
Zakwas żytni
super prosta procedura do której potrzebujemy:
mąki żytniej pełnoziarnistej typ 2000
nieco przegotowanej wody
litrowy słoik
gazy – do przykrycia
i czasu – najmniej to 3 dni 😉
Prawda, że proste?
1 dzień
Zacząć rano – tuż po obudzeniu: pół szklaneczki (takiej karbowanej – po szklanej nutelli) mąki żytniej pełnoziarnistej 2000 i tyle samo przegotowanej, letniej wody włożyć do 1l słoika (słoik niekoniecznie wyparzony – wystarczy wymyty w zmywarce).
Jak ktoś potrzebuje miary – proszę – to niech będzie 50 g mąki i 50 ml wody 😉
Zaczyn na zakwas wymieszać. Powinien mieć konsystencję gęstego jogurtu. Górę słoika przykryć niezbyt szczelnie – najlepiej gazą. Zostawić na kaloryferze o umiarkowanym grzaniu. Wieczorem zajrzeć do niego i wymieszać drewnianym patyczkiem np. po sushi. Przykryć na powrót gazą i zostawić do rana.
2 dzień
Rano „dokarmić” zakwas, czyli po prostu powtórzyć wcześniejszą procedurę: dodać mąki i wody, wymieszać patyczkiem, zakryć gazą i odłożyć na kaloryfer. Wieczorem znów zajrzeć do słoika i wszystko przemieszać. Zakwas po dokarmieniu powinien rosnąć.
3 dzień
Dokarmić zakwas, jak uprzednio. Po 3-4 godzinach powinien gotowy.
Jeśli nie chcemy zakwasu od razu wykorzystać słoik wkładamy do lodówki. Przed kolejnym użyciem należy pamiętać wcześniej , aby 12h przed pieczeniem zakwas z lodówki wyjąc, ocieplić – dodać mąki i wody, poczekać aż zacznie pracować.