20 kilometrów – dystans dla mnie niewyobrażalny, no może na rowerze 😉 Lub wyłącznie spacerowo.
A do tego, na targu, kupiłam (wreszcie pyszne) pomidory, młodą rzodkiewkę i zielony szczypiorek.
Na śniadanie była więc ulubiona, wiosenna sałatka mojego taty.
Wiosenna sałatka Jurasa
Pomidora sparzyć wrzątkiem, obrać ze skóry, przekroić na pół; każda polowe pokroić na plasterki. To samo robimy z rzodkiewką – tyle, że jej ze skóry nie obieramy, za to dokładnie szorujemy pod bieżącą wodą. Cebulkę również trzeba pokroić – tym razem w talarki. Umyty szczypior – siekamy. Wszystko razem delikatnie mieszamy w miseczce lub salaterce, na koniec dodajemy łyżkę śmietany, doprawiamy szczyptą lub dwiema soli morskiej oraz odrobią pieprzu.
Pomidory puszczają po chwili sok, który po wymieszaniu ze śmietaną i szczypiorkiem i cebulką jest kwintesencją tej bardzo wiosennej sałatki. Pewnie znana jest ona większości z Was, ja ją po prostu uwielbiam i dlatego z taką radością powitałam pierwsze smaczne pomidory, które polecił mi sprzedawca na targu.
A do porannej kawy – upiekłam pyszne ciasto z wiśniami, z przepisu na ciasto całoroczne z owocami mojej mamy. Wprawdzie Julcia pozwać do zdjęć za bardzo nie chciała, za to ciasto spałaszowała chętnie. Nastolatka również ;0) co uwieczniłam na ostatniej fotce 🙂