W sobotnie popołudnie jesteśmy z wizytą u mojej babci. Ma 88 lat. I jest niesamowita! Jak za sprawą czarodziejskiej różdżki, na stole pojawia się – placek ze śliwkami. Ale zanim go spałaszujemy – krótka sesja fotograficzna 😉
Ciasto mojej babci jest r e w e l a c y j n e !
Szczerze mówiąc to mój ideał placka ze śliwkami – lekko wilgotny, idealnie słodki. Do tego kwaskowate śliwki.
Jedyne utrudnienie – trzeba mieć prodiż.
1/2 kostki masła
1/2 szk cukru
3 całe jajka
1 i pół szk mąki
1 kopiasta łyżka mąki kartoflanej
łyżeczka proszku do pieczenia
śliwki (ok 15 szt.)
Z umytych śliwek usuwamy pestki. Śliwki kroimy je na ćwiartki. Odkładamy na chwilę bok.
Masło ucieramy z cukrem do białości, dodajemy jajka, a na koniec mąkę (oba rodzaje) dokładnie wymieszaną z proszkiem do pieczenia.
Ciasto przekładamy do prodiża (u babci zawsze wysypany bułką tartą). Na wierzch ciasta układamy ćwiartki śliwek. Pieczemy ok. godziny do uzyskania pięknego koloru.
Śliwki podczas pieczenia lekko zapadną się tworząc w cieście ciekawe pagórki
Ciasto nie jest wysokie. Najlepsze zaraz po upieczeniu.