Rytuały. Urbi et orbi i marchewkowe ciasto na niedzielę

W niedzielę rosół i ciasto. I koniecznie Kościół. A może poranna przebieżka? Rower? Każdy ma w sobie stereotyp niedzieli. Tak. Zdecydowanie potrzebujemy rytuałów, bo dzięki nim mózg odnajduje właściwe ścieżki. Lubimy (podświadomie), gdy życie toczy się utartymi ścieżkami.

Od dwóch tygodni wiele spraw oczywiście nie toczy się znanymi ścieżkami. Coś nieodwracalnie zostało nam odebrane. A jednocześnie coś podarowane.

Kompletnie pusty plac św. Piotra. Skąpany tylko w strugach deszczu.

Oglądałeś/aś na żywo? Ja tak.

Ileż razy tam byłam. Tłumy ludzi niezależnie od pory dnia… A teraz?
Tylko ten samotny, stary Papież i XV- wieczny krucyfiks z rzymskiego kościoła San Marcello al Corso. Dawno temu chronił Rzym przed dżumą. Przejmujące do głębi duszy doznanie.
Pustka. Jakże Przytłaczająca.
Migające w oddali światła policyjnych samochodów.
Urbi et orbi. Tobie, mnie, całemu światu…

Papież Franciszek.

Gdy zapadł wieczór” (Mk 4, 35).

Dwa tygodnie temu zapadł. Część z nas jeszcze tego nie dostrzega. Jeszcze wierzy, że obudzi się z trwającego koszmaru. Zagraża nam li-tylko koronowirus? Politycy świetnie wykorzystują moment – jesteśmy już ubezwłasnowolnieni. Pozbawieni pomocy, świadczeń medycznych, lekarstw, maseczek. Jesteśmy, bo na to pozwalamy! Stoimy nie tylko w obliczu katastrofy gospodarczej. Ale w obliczu zmierzchu cywilizacji. Niepewność i strach wkradają się w każdy zakamarek ludzkich myśli. Nie ma ogłuszającej ciszy. Jest tylko obezwładniająca większość bezradność.

Być może jeszcze tego nie widzisz. Bo rytuał wciąż trwa. Nic nie będzie takie jak wcześniej. Ale póki powtarzasz znane czynności, strefa Twojego komfortu nie jest naruszona.

Nie mam złudzeń – także i MOJA mydlana bańka kiedyś pęknie. Bańka w której dziś zamknęłam spacer z psem, kawę i to marchewkowe, niedzielne ciasto.

Poranny spacer z psem. W nagrodę ciupinka aromatycznego espresso. Poranek tylko dla mnie, gdy reszta świata smacznie śpi. Ulubiona muzyka, by się na dobre obudzić. Odrobinę za głośno ubiajane jaja w mikserze. Śnieżnobiały pył uciekający spod szybko obracającej się rózgi. Opadający puchem na blat. Pokrywa moją rękę. Znikają niebieskawe wypukłości żył. I nagle jestem pamięcią w czasach odległych o eony. Od dzisiaj. Od teraz. Od tego, co już nigdy po raz drugi się nie zadzieje. Jako dziecko nie mogłam patrzeć na spracowane ręce mojej cioci. Pielęgniarki. Wciąż pamiętam siateczkę brzydkich żył pokrywających jej dłonie. I nie była, wbrew pozorom, stara. Miała może ze 30 lat. Wspomnienia znikają. Nie-pamięci mączny kurz. Jestem. Przeciągam się leniwie. Czuję wydobywający się z piekarnika aromat. Ciasto na niedzielę. Uśmiech gdzieś we mnie nadal jest. Są Wspomnienia. Ale i jest Teraźniejszość.

Marchewkowe ciasto na drugą niedzielę.

Dlaczego drugą ? To proste. Moja druga, podarowana niedziela. Odliczam czas. Dzisiaj o godzinkę krótszy.

2 jajka (mam dużo jaj – bez nich nie przetrwałabym tej kwarantanny; są podstawą wielu potraw )
200 g drobnego cukru
150 ml oleju słonecznikowego
6-8 szt ( powiedzmy jakieś 200 g ) średniej wielkości surowej marchewki – drobno startej na tarce|
50 g mielonych orzechów, u mnie włoskie (na szczęście w czeluściach kuchennych półek zabłąkał się zapomniany ze świąt Bożego Narodzenia zapas)
1 pokrojone na cząstki jabłko bez skóry
50 g wiórek kokosowych
200 g mąki pszennej – u mnie tortowa
pół łyżeczki proszku do pieczenia
1 łyżeczka sody
pół łyżeczki mielonego cynamonu
szczypta soli

  • Piekarnik nagrzać do 150 stopni C.
  • Dno tortownicy wsmarować odrobinką masła – potrzeba ot tyle, ile mieści się w szczypcie palców i wyłożyć papierem do pieczenia.
  • Jajka (białko i żółtko razem) ubić w mikserze do uzyskania pięknie puszystej i wysokiej masy. Dosypać cukier i nadal ubijać na najwyższych obrotach. Na koniec do masy dolać cieniutkim strumieniem olej.
  • Wyłączyć mikser. Dodać marchewkę. Delikatnie wymieszać.
  • W osobnej misce wymieszać mąkę, orzechy, wiórki kokosowe, proszek do pieczenia, sodę, cynamon i sól.
  • Suche składniki dodać do miski z marchewkowym ciastem i delikatnie połączyć łyżką. Na koniec wrzucić cząstki jabłka i całość ostatni raz wymieszać.
  • Piec 1 godzinę – przed wyjęciem z piekarnika sprawdzić patyczkiem od szaszłyków czy ciasto jest dobrze upieczone. W przypadku masy klejącej się do szaszłykowej nóżki – piec dalsze 5-10 minut.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *