Wreszcie nadeszła okazja aby się przekonać, czy intuicja prawidłowo podpowiadała mi, że bedzie z tego coś niezwykłego, coś warte wypróbowania, odnotowania i wreszcie powrotów.
A więc: Tak. Zdecydowanie i z czystym sercem babeczki polecam.
Pracy jest przy nich niewiele, efekt wizualny – cudowny, smak spodu – bardzo ciekawy.
Oczywiście nie byłabym sobą gdybym przepisu odrobinkę nie pozmieniała 😉
5 łyżek płynnego miodu
Spód:
Na początku rozgnieść ciasteczka, robiłam to partiami :
ciasteczka włożyłam do grubszego, foliowego woreczka, następnie rozgniotłam je – lekko ugniatając rękami woreczek (jest to bardzo łatwe i szybkie – niestety ciasteczka nie rozgniatają się na jednakowe okruszki) dlatego: połączyłam je z roztopionym masłem, miodem i orzechami, odrobinę mieszałam w mikserze – następnie rozdrobniłam idealnie używając przystawki do mielenia.
Tak otrzymaną masą wyłożyłam dna papierowych foremek do muffinek (te uprzednio poukładałam na blaszce do pieczenia muffinek).
Podpiekałam 12 minut w temp. 170 st bez termoobiegu.
Wyjełam z piekarnika – zostawiłam do ostudzenia.
Krem:
Jeśli nie mamy soku z jagód – na patelnię wysypujemy garść świeżych jagód, rozgniatamy je widelcem, następnie dodajemy 50 ml wody źródlanej – wszystko podgrzewamy do otrzymania lekko zgęstniałego soku – około 10 minut.
W mikserze ucieramy serek z cukrem pudrem, na koniec dolewamy odcedzony przez sitko jagodowy sok z patelni.
Wystudzone babeczki dekorujemy serową masą i kilkoma świeżymy jagodami. Jeśli babeczki nie będą podane do natychmiastowego spożycia – masę serową bezwzględnie trzymamy w lodówce!
Nakładamy ją bezpośrednio przed spożyciem.
Do nakładania masy użyłam specjalnych wyciskarek do kremów z Tchibo.
Uwaga: w oryginale serka użyto aż! 750 g. Dla mnie to niewyobrażalna ilość – tak cenowo, jak i ilościowo do zjedzenia 😉 Moje 50 gram wystarczy w zupełności, aby każdą babeczkę przyozdobić ilością odpowiadającą 2 łyżeczkom kremu.