Kotlina Kłodzka, Góry Złote i Chatka przy niebieskim szlaku.

Rok Pański 2022.

Dawno, dawno – może osiemset lat temu (lub więcej, kto wie?), siekiery królewskich drwali wytoczyły w Górach Złotych szlak. Ukryty w gęstwinie bukowych lasów, wiódł na manowce zbłąkanych wędrowców. Z jednej strony szlak kończył się urwiskiem i spektakularnym widokiem odległych gór – otaczających zewsząd Kotlinę. Drugim końcem prowadzi(ł) do malowniczej wioski, której budowę rozpoczęto roku Pańskiego 1346.

Dla tejże malowniczej wioski rozkwitu, ówczesny Wójt – w łaskawości swojej jaśniepańskiej, targ co tydzień dnia czwartego ustanowił. A do upływu lat dziesięciu po sobie następujących, wolność od podatków uchwalonych i tych, które będą uchwalone w przyszłości, darował. Co uczynił ku chwale Pańskiej i dla ożywienia spraw wszelakich i pojedynczych gospodarzy przychodów. Ponadto pragnąc, aby mieszkańcy wsi wspomnianej doznali łaski i życzliwości, Wójt zezwolił (po wsze czasy) jeden jarmark doroczny na cześć św. Michała Archanioła (późniejszego patrona tutejszego Kościoła – klik) urządzać. I drugi – na Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny. Tak mu dopomóż Bóg i Najświętsza Panienko. Co w księdze strońskiej złotymi literami, w przytomności wysłannika księcia Bolka Małego (klik), ręką kanclerza dworu Jana, spisano. A zapis ów po dziś dzień w muzeum widnieje.

Osiemset lat minęło jak mgnienie oka.
Ostał się szlak i wciąż stoi – rozciągnięta asfaltową szosą, stara wioska.

Pośrodku kwiecistej łąki, na której latem wygrzewała się żmija (o błyszczących w słońcu łuskach), stanął drewniany dom. Grubo ciosane bale świerków, wciąż płaczą złotymi łzami żywicy. I nie wiadomo, czy są to łzy tęsknoty za dawno utraconym, leśnym życiem wśród iglastych braci? A może łzy szczęścia z powrotu do domu? Bowiem przed laty, wyjeżdżały stąd ogromnymi ciężarówkami, tak niepewne swojego losu.

Czy ból przenika każdą żywą istotę i serce jednako?

Teraz, martwe i niemartwe zarazem, stoją tu – pośrodku łąki, wsłuchując się w szum zielonych braci. W szum szeptem liści powtarzanych, wiatrem niesionych – leśnych tajemnic.

Niezmienione przez lata.

Gospodyni gładzi ręką płaczący bal. Wdychając eteryczny zapach, wydzielany przez wciąż jasne drewno, błądzi myślami po szlakach zdarzeń wytyczonych w przeszłości.

Wielobarwny latawiec unoszony wiatrem. Półprzymknięte oczy Julii.
Promienie lata załamujące się w pierwszych, srebrzystych pasmach włosów jej męża. Perlisty śmiech dziecka.

Po prawie 20 latach czekania ich marzenie się spełnia. Myśli: ta ziemia była(jest) im pisana. Wyboista droga, z polnymi jeszcze wtedy kamieniami, zaprowadziła ich tamtego, letniego dnia na kwietną łąkę. Zaprowadziła, zauroczyła. Zaczarowała od pierwszego wejrzenia. Nie mogli wybrać inaczej.

Dom z bali

(złota) Żmija.

Łąka.

Latawiec unoszony wiatrem.

Julia.

Płaczące bale.

Dym z kominka.

Zima za oknem – mroźna i biała.

Wreszcie – Chatka przy niebieskim szlaku.

Rok Pański 2022 (dwa lata od pandemii korona-wirusa (klik) i niecałe 21 dni do rozpoczęcia wojny rosyjsko-ukraińskiej (klik).

Kotlina Kłodzka.