Ostatnimi czasy, także w polskich sklepach, natknąć się można na produkty organiczne. I mam na myśli nie żywność, ale odzież.
Nie chcąc robić nikomu kryptoreklamy, po prostu zaczęłam zastanawiać się na ile możemy sami kształtować nasz świat? Świadomie.
Czy organiczny znaczy to samo, co ekologiczny. A może Bio?
No i tu jest pies pogrzebany; wydaje mi się, iż organiczny odnosi się wyłącznie do sposobu uprawiana (bądź hodowania) i przetwarzania produktów rolnych. Rośliny rosną sobie w nieskażonej nawozami glebie, nie są też GMO, i podczas ich wzrostu nie stosuje się szeroko pojętej chemii. Zwierzaki chowają się szczęśliwe pod chmurką, karmione produktami organicznymi.
Ale kopmy głębiej – co dzieje się podczas przetwarzania tak pięknie otrzymanego organicznego produktu rolnego?
Jak zabija się [no tak, zapomniałeś – aby skonsumować ekologiczną szyneczkę trzeba zwierzę zabić] tak organicznie cudnie hodowane zwierzęta? Czy jednocześnie ta produkcja jest pod znakiem fair trade?
I czy aby na pewno, w zgodzie z modną ostatnio ideą zrównoważonego rozwoju?
Nieświadomie – nie zastanawiając się i nie wnikając głębiej, w najlepszym razie zadowalamy się faktem napisu ORGANIC.
Marzy mi się, aby dyskusje nad tym co jemy, jak produkujemy i jak zaśmiecamy sięgały od przedszkola, przez szkolne ławy i biurka w pracy, po sale sejmowe. Nikt z nas sam nie uratuje świata! Kupując dla naszej rodziny butlę mineralnej wody 5l /zamiast tradycyjnej zgrzewki 6×1,5l / nie zmniejszamy światowej produkcji [plastiku]. Mogą ją jedynie zmienić = zmniejszyć regulacje prawne. NARZUCONE odgórnie!
A teraz ręka do góry: ilu z was słyszało o fair trade i/albo zrównoważonym rozwoju?
Ile razy kupując coś w sklepie szukaliśmy tego (FTC) znaczka w opisie i pokierowaliśmy się nim przy zakupie?