W dzisiejszej kawiarence pojawi się refleksja dotycząca ważnych wyborów i wartości, jakimi kierujemy się w życiu. Będzie o Dominiku z kaliskiego skateparku i … o stokrotkach.
Tydzień temu, wychodząc na poranny spacer z psem, dostrzegłam na trawniku przy ulicy niewielkie stokrotki. Trawnik jest perfekcyjny, zielony i gdzieniegdzie poprzetykany zjawiskowymi w swej prostocie kwiatkami. Gdyby to była łąka, stokrotki zginęłyby w tłumie innych, polnych kwiatów. A tak, zobaczyłam je, zachwyciłam się i pobiegłam do domu po aparat. Jeszcze tylko nakładka do makro i już jestem z powrotem. W jednej ręce smycz i pies, na szyi aparat. Z pięć stopni na termometrze. Promienie wschodzącego słońca nieśmiało, ale z mocą zamieniają szron w cudnej urody krople rosy. Stokrotka jawi się wręcz zjawiskowa. Ja na kolanach na krawężniku. Kątem oka dostrzegam zdziwienie kierowcy, siedzącego w mijającym mnie samochodzie. Maseczka – cholerna maseczka – utrudnia koncentrację, bo okulary parują. Bo ciężko wybrać przez nią dobrą fotograficzną pozycję. Bez statywu ręce są nieporadne.
W końcu udało się. Moja niewielka stokrotka uwieczniona.
I naszła mnie refleksja. Może niezbyt oryginalna, raczej smutna – że wszystko przemija. Po południu „mojej” stokrotki już nie było; ktoś skosił trawnik. Pozostało tylko to zdjęcie. Ileż razy w życiu działamy pod wpływem impulsu? Tak po prostu i bez zastanowienia? Gdybym wiedziona impulsem nie wróciła po aparat, to zdjęcie nie miałoby szansy powstać. Zmarnowana okazja się nie powtórzy. Decyzja tu i teraz. Czy jednak zawsze okazja?
Myślę ze smutkiem w sercu o 16-letnim Dominiku z kaliskiego skateparku (klik). O sekundach, albo raczej milisekundach, w których podjął SWOJĄ decyzję. O tragedii jego rodziców. Smutku nieporównywalnym do niczego. Smutku, który już na zawsze zalewać będzie ich serca. Gdzieś z boku są i jego nastoletni przyjaciele – pozostawieni samym sobie. Może w innej, równoległej rzeczywistości nic takiego się nie wydarzyło? Dominik wrócił spocony i szczęśliwy do domu, rzucił deskę w kąt i napisał coś na chacie do znajomych. Mama zwołała go na obiad, burknął pod nosem „chwila„. Albo wcale mamy nie usłyszał, siedząc na tapczanie ze słuchawkami na uszach.
Może …
Jednak i Ty, i ja wiemy doskonale, że tej równoległej rzeczywistości nie ma.
Może stokrotki potrzebne są w niebie? Tak samo jak Dominik*?
*Dominiku bądź szczęśliwy po tej drugiej stronie, dla mnie jesteś bohaterem.