Poszliśmy na przechadzkę szlakiem.
Bardzo blisko, bo spod samiutkiego domu; zabierając ze sobą dobry humor i koszyk na grzyby.
Dobry humor wkrótce nas opuścił, jako że z nieba – od razu po wejściu do lasu, posypał się deszcz kleszczy. Włściwie to nie z nieba, lecz z drzew, ale niewątpliwie deszcz.
Deszcz paskudnych, małych kleszczy.
Wiecie jak te brzydale wyglądają? Niepozornie – niby malutkie, czarne pajączki.
Potrafią jednak opić się do nieprzytomności, a wspólbiesiadnikowi zafundować co najmniej kilka dni w niepewności, jeśli nie w rozpaczy dalszą część życia.
Paskudy i tyle.
Szlak wiódł nas przez ponury i stary las. Grzyby a jakże, napotykaliśmy. Kilka znalazło bezpieczne schronienie w wilkinowej otulinie.
A w nagrodę za trud wędrówki, czekały na nas piękne kulki granatowych jagód, na zboczu górujących w okolicy skałek nazywanych Trzy Siostry.
To do nich chcieliśmy dotrzeć pokonując wykroty i las.
Wycieczkę skończyliśmy schodząc niebieskim szlakiem ku wsi Stary Gierałtów.
Oczywiście odrobinkę nam się pokiełbasiło i zamiast drogą, poleźliśmy na skróty polem.
A potem … Nie, to taka okolica, że nie sposób się zgubić.
Było cudnie, spokojnie. Nad nami leniwie płynęły chmury, żar zniekształcal w oddali pejzaż, a droga wiła się meandrami się przez typową, zapomnianą, polską wieś.
Kocham wakacje i chylę czoła przed pięknem tego świata.
P.s. Więcej o miejscach wartych odwiedzenia na Ziemi Kłodzkiej napiszę wkrótce.