Letni powiew słabego wiatru wcale nie pomaga przetrwać upału; słońce pali niemiłosiernie i nikomu nie chce się myśleć, dokądkolwiek iść ani nic gotować. Najlepiej zaszyć się w cieniu parasola i upajać mocnym esspreso. I co…? No nic, ja tak nie potrafię 😉
Przynajmniej na dłuższą metę.
Wyciągam z lodówki bakłażana. Notabene tkwi w niej od dłuższego czasu, zamieniając się powoli w maleńki wyrzut sumienia. Wyrzutów nie powinno się mieć zbyt wielu, więc szybciutko pozbywam się przynajmniej tego jednego. Jeszcze tylko krótki rzut oka do podręcznej skarbnicy kulinarnych pyszności – i … Już wiem co, z owego bakłażana przyrządzę!
Tartaletki.
Najlepsze są na ciepło – rozpływają się w ustach.
Smak bakłażana wzmocniony bazylią.
Do tego ciągnąca się mozzarella i jak zwykle, jak najwięcej prostoty.
2 bakłażany (nie za duże)
2 małe opakowania mozzarelli w kulce
gotowe ciasto francuskie
2 łyżki oliwy z oliwek
kilka listków bazylii (świeże)
1 żółtko
2 ząbki czosnku
sól gruboziarnista i pieprz
Bakłażana dobrze umyć, pokroić w cieniutkie talarki, rozłożyć osobno na blachę na papierze do pieczenia. Każdy krążek skropić oliwą, posypać ziarenkami soli (2,3 ziarenka – no po prostu nie za dużo), na końcu dołożyć czosnek posiekany na plasterki. Podpiec 10 minut w piekarniku rozgrzanym do 220 stopni.
W tym czasie można spokojnie przygotować na osobnej blasze ciasto francuskie – pokroić je w kwadraty, układać na papierze do pieczenia zachowując odstępy.
Potem kolejno:
Mozzarellę odsączyć z zalewy, pokroić w plasterki.
Bazylię rozgnieść w moździerzu z kilkoma kroplami oliwy z oliwek.
Na ciasto układać plastry bakłażana tak, aby na siebie zachodziły, na to plasterki mozzarelli i odrobinę rozgniecionej bazylii. Całość skropić oliwą, a brzegi ciasta posmarować żółtkiem. Prawda, że w tej postaci tartaletki wyglądają bajecznie? 🙂
Wstawić do gorącego piekarnika na około 15 minut ( u mnie producent podał 210 stopni – więc generalnie trzymamy się tego co zalecane na opakowaniu).
Z jednego ciasta otrzymałam 12 porcji bakłażanowych pyszności.