Z kasz najbardziej lubię pęczak. Najczęściej jadam go z mięsem i sosem. Ostatnio jednak zwyciężyła chęć wypróbowania czegoś nietypowego. Sięgnęłam do zasobów podręcznej pamięci i niemal natychmiast pojawił się w niej obraz niewielkiej przystawki serwowanej na wejściu w etiopskiej knajpce KoKoB. Malutka kokilka z kaszą na słodko. Ciekawe, nienachalne, a dla mnie inspirujące danie. Zresztą ta knajpa to opowieść sama w sobie. Kto jeszcze nie próbował tradycyjnych etiopskich potraw – zachęcam. Na wspólnym talerzu leżą sobie naleśniki (no pewnie jakiś ich odpowiednik), do tego dobieramy najróżniejsze dodatki – zawijamy w skrawek naleśnika i jemy palcami.
Ja zamiast wersji na słodko, na podorędziu wymyśliłam sobie wersję kaszy na „ostro”.
Składniki: ugotowany pęczak – po ostudzeniu przesmażony na patelce z olejem słonecznikowym; do tego pokrojone w kosteczkę ogórek kiszony, ser pleśniowy i pomidor.
Wszystko doprawione pieprzem, chili oraz sosem powstałym ze zmiksowania natki pietruszki, koperku i czosnku z oliwą z oliwek.
Przełożyłam do szklanego słoiczka i zabrałem ze sobą do pracy.