Czyli Dzień 5 zabawy 😉
Jest kilka takich potraw, które przypominają mi ciocię. Od kiedy pamiętam, do wujostwa lubiłam jeździć z wizytą. Rodzice udawali się do nich raz w roku, najczęściej latem – zawożąc w prezencie wielki worek własnoręcznie uzbieranych i ususzonych grzybów. Ciotka była nieodmiennie zachwycona, a ja nieodmiennie dobrze się bawiłam z kuzynem – fanem ołowianych żołnierzyków tudzież wojskowego sprzętu zmechanizowanego – czołgów, samolotów, armat itp. Kuzynowi mania sprzętowa nie przeszła i dziś jest uznanym fachmenem w zakresie lotnictwa. Często udziela wywiadów, pisze ciekawe artykuły.
Wracając do cioci – była mistrzynią gotowania i szycia co przy wykonywanej pracy zawodowej (profesor pedagogiki) na prawdę zadziwiało 🙂
A zapamiętane potrawy – to zupa cytrynowa, pasztet z zająca z mnóstwem pachnącego majeranku i surówka z selera.
Czas temu obiecałam, że do selera wrócę – okazja właśnie się nadarzyła 🙂
Seler obieramy, myjemy i ścieramy na tarce o dużych oczkach. Skrapiamy sokiem z cytryny, aby nie ciemniał.
Ser również ścieramy na tarce o dużych oczkach. Łączymy z selerem, mieszamy z majonezem.
Do smaku doprawiamy pieprzem i odrobiną soli (szczypta, góra dwie).Podajemy do drugiego dania z pieczonym mięsem.