Koniec lata i … rewelacyjny sposób na nietrafione śliwki

Prawie zawsze sierpniowe powroty z wakacji wzbudzają we mnie lekki smutek. Skoszone smutno-szare pola, pierwsze złote liście nieśmiało spadające na skąpaną w gorącym jeszcze słońcu szosę, niedojrzałe białe kasztany, żółte mimozy. Tak, chyba chodzi o te mimozy i kołatającą się w zakamarkach umysłu melodię.

Za to ulubiony targ wypełnił się po brzegi ostatnimi darami cudownego lata. Nastała pora na jabłka, śliwki, pigwy. Och, tyle jest tych dobrodziejstw natury, że z trudem podejmuję decyzję co kupić.  Do torby wrzucam pęk soczystych (zrywanych o świcie) liści szpinaki, zielonkawy bób, młode miniaturkowe cukinie. To od tej samej zaprzyjaźnionej  …hm farmerki. Do tego dochodzi obietnica przywiezienia naręcza cudnej urody, jadalnych kwiatów cukinii, za którymi przepadam. Stragany uginają się od jabłek, jagód, grzybów, śliwek. Tak, koniec lata to także czar wielu darów ziemi. I w tym momencie żałuję, że nie mam ogromnej spiżarni i jeszcze większego zamrażalnika aby to wszystko, pachnące słońcem i latem, zmagazynować. Aby w wieczory słotne i błotne wyciągnąć i przez chwilę zadurzyć się w zapachach i smakach, które ze zdwojoną siłą przywołam w pamięci.

Ale, ale … post miał być o czymś zupełnie innym. Miał traktować o śliwkach 😉

Nie jestem zwolenniczką śliwek. Tak jak kocham czereśnie, arbuzy i truskawki, tak śliwki traktuje nadzwyczaj obojętnie. Nie mieszam śliwkowych powideł, nie zachwycam się ich smakiem. Byłoby jednak totalnym niedopowiedzeniem, gdybym kwestii śliwkowej tutaj nie poruszyła. Bo śliwki kupuje (na kompot i ciasto), ale z braku doświadczenia często wpadam jak śliwka w kompot właśnie. Bo zdarzają się wśród tych zakupów śliwki zupełnie  niezdatne do jedzenia, niedojrzałe lub po prostu niesmaczne. I co wtedy z takim fantem począć?

Ano, do tego aby w gospodarstwie nic nie marnować, doszłam czas temu. Więc na te paskudne śliwki też mam doskonały sposób. Może się komuś przyda i z poniższej porady skorzysta 🙂

Rewelacyjny sposób na  nietrafione śliwki 🙂
Bardzo proste.
 
Śliwki umyć. Wyjąć pestkę, dzieląc każdy owoc na ćwiartki.
Zalać sokiem z cytryny i zasypać odrobiną cukru. Wymieszać ręką, odstawić na co najmniej 10 minut.

Na patelni rozgrzać łyżkę masła, dołożyć masę śliwkową, która zdążyła już puścić sok. Przesmażyć przez chwilę. Gdy zmiękną nabiorą cudownego smaku i można je będzie zjadać prosto z patelni. 

Albo użyć do czegokolwiek innego, np. do śliwkowej tarty.

Jeśli ktoś lubuje się w bardziej wyrafinowanych smakach do śliwek można dodać oprócz cukru i cytryny – szczyptę cynamonu  i/lub naparstek rumu ewentualnie brandy. Ja z uwagi na dzieci najczęściej stosuję przepis podstawowy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *