Czy jest coś co wszyscy wydają się lubić?
Po ostatnich przekomarzankach na blogu Kulki dochodzę do wniosku, że jednak nie… :).
Niemniej zabawa to zabawa. Stawiam wobec tego na ….. jajecznicę :)))))
Każdy ma własny, ulubiony sposób jej przyrządzania. Dla jednych dozwolona jest wyłącznie czysta – podsmażona na masełku; inni nie wyobrażają jej sobie bez pomidora, szynki czy cebulki. Dziwactwa jajecznicowe wydają się nie mieć końca – w Toskanii jadają ją nawet z truflami…
Ulubiona jajecznica Juleczki.
1 jajko klasy „0”
1/3 świeżej kajzerki (lub pół kromki świeżego chleba na zakwasie okrojonej ze skórki)
łyżka masła
Jajko rozbijamy do miseczki, usuwamy chalazy starając się przy tym nie uszkodzić osłonki żółtka.
Bułeczkę lub chleb kroimy w najdrobniejszą z możliwych kosteczek.
Na patelni roztapiamy masło. Gaz nie powinien być duży. Wrzucamy na patelnie rozbite jajko od razu posypując je solą i pieprzem. Drewnianą łyżką mieszamy tylko białko – po 5 sekundach dokładamy bułeczkę/chleb, mieszamy intensywnie z białkiem, po chwili również z żółtkiem. Smażymy do lekkiego ścięcia składników. Pieczywo dzięki takiemu zabiegowi staje się idealnie miękkie, a jajecznica nabiera delikatnego słodkawego posmaku.