Niewiele wspomnień łączy mnie z mamą mojej mamy – babcią Jadwigą. To zaledwie parę migawek. Te jednakże pojawiają się zawsze gdy gotuję letnie lub wiosenne zupki. Zupy są wodniste, jednak – pozwalają zaspokoić zarówno pragnienie jak i nasycić żołądek. Gotuję je z „głowy„, tak jak babcia Jadwiga.
Ale miała być opowieść: proszę bardzo.
Albo na łąkę. Tak, psiak zdecydowanie woli łąkę, bo tam siadam ze słonecznikiem, a on jest namiętnym fanem słonecznika. Zjadamy go razem; sprawiedliwie obieram jedno ziarenko dla siebie, kolejne dla niego. Pimpek to śmieszny, malutki jasnorudy kundelek, o wesołym usposobieniu. O! Babcia mnie wola 🙂
– Ewa nazbieraj proszę parę marchewek, groszek, natkę. Co tam ci wpadnie w ręce…
– Ale ile babciu?
– Ile chcesz 🙂
I z tego „ile chcesz” babcia wyczarowuje zupę cudowna, wodnistą śmieciówkę, którą ja – wieczny niejadek – zapamiętam na zawsze.
Moja wiosenna zupa z młodych buraczków
Do 1,5 litra wody wrzucić warzywa:
Seler obrany i umyty,
marchewka umyta, oskrobana i starta na tarce o grubych oczkach
młode ziemniaczki ze skórką ale wyszorowane – pokrojone na mniejsze kawałki
buraczki super dokładnie wyszorowane – przy korzonkach ewentualnie wycięte miejsca podejrzane o niedomycie z ziemi.
Listki odkrojone osobno – wybrać tylko te najpiękniejsze, soczyste.Młode listki botwinki pokrojone na paski.
To wszystko zagotować w wodzie z łyżeczką soli i odrobią pieprzu – gotujemy na małym ogniu około 20 minut. Po tym czasie trzeba dorzucić natkę i koperek – gotować dalsze 5 minut. Garnek z zupą zdjąć z ognia. Wyjąć – do osobnego naczynia – buraczki (można razem z kawałkami botwinkowych listków), odlać chochelkę lub dwie zupy – zmiksować.
Z zupy wyrzucić seler, zabielić śmietaną roztrzepaną z odrobiną wody, wlać sok z cytryny. Sprawdzić smak – możliwe że trzeba będzie ją dosolić/ odrobinę 🙂
I w tym momencie otrzymamy aromatyczną jasno różowa zupkę buraczana, można by zakończyć na tym etapie – i ja dla Julci tak właśnie zrobiłam, niemniej cały urok kryje się w zmiksowanych buraczkach, które po dodaniu do garnka zmieniają kolor zupy z jasnego, mlecznoróżowego na pięknie różowy.
Zupa śmieciówka, wodnista, a do tego treść ukryta na dnie 😉 Niemniej zachwyca lekkością i smakowitymi kawałkami młodych ziemniaczków wyławianymi z dna talerza.
Niekiedy dodaję do takiej zupki 1/2 kalarepki. Ale to niekoniecznie. Lubiana przez wszystkich domowników.
Julcia zjadła zupę 2x raz najpierw bladą, potem z ogromną ciekawością różową. Było przy tym wiele śmiechu.