Najważniejszy posiłek dnia? Dla mnie niewątpliwie śniadanie! Jako ranny ptaszek (lub skowronek, jak kto woli) budzę się o poranku – zazwyczaj pełna pozytywnej energii. Wystarczy by przez okno wpadł promyk słońca. Drugi zastrzyk doładowania daje mi śniadanie. I kawa. Obowiązkowo czarna, z drobinkami mielonego cynamonu. Nie mogę niestety powiedzieć, że moje śniadania są ‘zdrowe’. Uwielbiane przeze mnie grzanki na maśle z roztopionym plasterkiem goudy nie należą z pewnością do zdrowego menu. Cóż, łasuchem nie jestem: nie jadam słodyczy, nie słodzę herbat, po chipsy sięgam sporadycznie, więc tłumaczę sobie, że odrobina więcej kalorii dostarczona z grzankami jest OK.
A do tego wpasowuję się przecież w zalecenia dietetyków, dla których śniadanie to podstawa codziennej egzystencji, które powinno zapewnić 25 procent dziennego zapotrzebowania na składniki odżywcze i energetyczne.
Zdrowa alternatywa? Z pewnością postawić można by na musli z naturalnym jogurtem lub mlekiem sojowym, jajka, odrobinę ulubionej zieleniny (u mnie ostatnio zdecydowanie wygrywa rukola, zaraz po niej plasuje się cykoria albo roszponka). A na drugie śniadanie – do schrupania marchewka albo sezonowe owoce.
Gdyby jednak życie było takie proste – a my (ja) w zasadach żywieniowych konsekwentni – nie pojawiłby się tu i ówdzie nadmiar tkanki tłuszczowej. Nie chcę zganiać tego zjawiska na zwalniający z wiekiem metabolizm, ani na antykoncepcję która do otyłości niewątpliwie się przyczynia. Wolę wierzyć, że wypite wieczorem dobre wino czy podjadany – pyszny skądinąd – ser, są głównymi winowajcami.
Czując w kościach zbliżającą się wiosnę, podjęłam więc próbę zmiany. W domowym zaciszu intensywnie ćwiczę (na razie bez szkody dla kręgosłupa co przytrafiało mi się kilkakrotnie podczas ‘modnych’ aerobików), jednodaniowy obiad jadam najpóźniej do godziny 14, a kolację oddaję wrogowi (no dobrze – mężowi ;). Na razie szło łatwo. Wiadomo – ferie, dzieci poza domem i ogólnie mniej codzienności na głowie. Jak będzie od poniedziałku? Chcę wierzyć że równie konsekwentnie, trzymajcie więc za mnie kciuki 🙂
Na zdjęciu: grzanki z żółtym serem (gouda), odrobina pasty łososiowej , rukola, koktajlowy pomidorek.