Z wiekiem człowiek mądrzeje, ponoć 😉 Na pewno jednak zmieniają mu się kulinarne upodobania. Jako dziecko nie cierpiałam wielu potraw, w tym zapachu gotowanego bobu. Jednak moja mama – znana wszem boboholiczka – raczyła nim nas, swoją rodzinę, nałogowo. Nie pomagało „Mamo przecież wiesz, że nie lubię bobu„. Wielka miska z parującymi ziarnami trafiała na stół, a mama nieodmiennie zachęcała: „No spróbuj„. Resztę rodzinki ogarniał bobowy szał i w zapale wyłuskiwali zielone ziarenka, siedząc na fotelu z nosem w książce, gazecie lub krzyżówce 🙂
W tym roku sezon na bób przespałam bez wielkiego żalu, aż tu nagle dzisiaj ogarnęła mnie na niego OGROMNA, ale to na prawdę OGROMNA ochota. Kupiłam więc bób mrożony i nie zastanawiając się wiele – ugotowałam. Co z tego, że nie miałam zielonego pomysłu na to, co dalej z nim uczynić. A właściwie zielony miałam przed oczami mus, pure …. no dokładnie coś w tym guście 🙂
Efekt przeszedł najśmielsze oczekiwania. Przepis zapożyczyłam stąd:
Wegańska pasta z bobu
paczka bobu (u mnie mrożony)
1 ząbek czosnku
1 ząbek czosnku
2 łyżki soku z cytryny
2 łyżki oliwy z oliwek
sól morska gruboziarnista – szczypta lub dwie
sól morska gruboziarnista – szczypta lub dwie
Bób ugotować (np. w/g tego przepisu), po przestudzeniu wyłuskać ziarenka. Dodać przeciśnięty przez praskę czosnek, oliwę, sok z cytryny i szczyptę soli. Zmiksować blenderem. Podawać na kromkach ciemnego pieczywa (u mnie chlebek z czosnkiem niedźwiedzim) lub grzankach z sezonowymi pomidorami.
Na marginesie:
Szperając w sieci za bobowymi pysznościami trafiłam na bardzo ciekawy przepis. Wstawiam by o nim nie zapomnieć i w przeszłym roku wypróbować.
W starożytnym Rzymie ta potrawa była swoistym odpowiednikiem popcornu, sprzedawano ją przede wszystkim gościom przybywającym na igrzyska i walki gladiatorów.
Bób smażony:
1 kg bobu 2 szklanka oleju
1 łyżeczka słodkiej papryki
1 łyżeczka świeżo zmielonego pieprzu
1 łyżeczka soli ziołowej
1 łyżeczka słodkiej papryki
1 łyżeczka świeżo zmielonego pieprzu
1 łyżeczka soli ziołowej
Bób umyj i ugotuj w osolonej wodzie do miękkości. Zajmie to około 10-12 minut. Ostudź, a potem osusz na bawełnianej ściereczce. W rondlu rozgrzej 2 szklanki oleju. Temperatura jest wystarczająca, kiedy wrzucone do oleju ziarnko bobu natychmiast wypływa na powierzchnię i zaczyna skwierczeć. Wrzucaj bób niedużymi partiami do oleju i smaż przez 1-2 minuty, nie przejmując się, że niektóre łuski się pootwierają. Po usmażeniu odsączaj na papierowych ręcznikach. Wymieszaj dokładnie sól ziołową, pieprz oraz paprykę i taką mieszanką posyp bób.
A może powyższy przepis ktoś zna, próbował i może coś o nim powiedzieć? Będę wdzięczna 🙂