Pojawia się na stole, kiedy gości u nas Kirek. Niejednokrotnie pisałam, że dzięki Niemu moja kuchnia wzbogaciła się o przepisy najpierw wegetariańskie (jak chociażby ulubione przez nas leczo, czy bigos), a obecnie czysto wegańskie.
Gotowanie pod Kirka stanowi niemałe wyzwanie, bo skąd zwyczajnie mam wiedzieć np., że margaryna wcale wegańska nie jest gdyż zawiera wit. D? Takich niuansów jest wiele. Wegańskie gotowanie nie jest jednak, wbrew pozorom, odmienne od gotowania codziennego. No może odrobinę, gdyż używa się prostych – owocowo-warzywnych składników.
Przedsmak tego czym jest kuchnia wegańska zdobyłam gdy urodził mi się Szymek. Kiedy okazało się, że jest dzieckiem bezmlecznym, wynalazłam na własne i jego potrzeby beszamel na wodzie, naleśniki z ciasta bez mleka i wiele innych cudacznych tworów mlekozastępczych 🙂
Dziś podchodzę do tego z przymrużeniem oka, ale wtedy – na początku drogi – wcale nie było to takie proste.
Stąd w mojej kuchni – może zauważyliście, a może nie – brak przepisów zawierających np. wołowinę. O cielęcinie wypowiadać się po prostu nie chcę, bo to temat podobny do tego z cyklu: „Dlaczego nie należy jeść i kupować jajek z numerem 3″.
Dlatego doskonale rozumiem Kirka, kiedy mówi mi o witaminie D3, albo kiedy szukam pod niego makaronu bez jaj (dokładnie studiując skład kupowanego produktu).
Wegańska lasagne ze szpinakiem i cukinią
1 paczka makaronu na lasagne wegańskiego
Kupuję ten makaron w Tesco, jest marki „tesco” – za całe 2,99 zł/szt i biorę go niezależnie od tego, czy przyrządzam lasagne wegańską czy nie 🙂 Jest po prostu sprawdzony, dobry i tani.
2 małe cukinie
30 dkg liści szpinaku (muszą to być liście, a nie szpinak mrożony)
2 ząbki czosnku
mąka (2, 3 łyżki)
oliwa z pestek winogron do beszamelu + oliwa z oliwek do spryskania formy
zimna woda
opcjonalnie tofu – to podpowiedź Kirka, niestety nie wypróbowana
Przyprawy: sól, pieprz, szczypta gałki muszkatołowej
1.Szpinak – przygotowujemy na początku: W dużym garnku zagotowujemy wodę z łyżeczką soli. Do wrzątku wrzucamy opłukane pod bieżącą wodą liście szpinaku. Gotujemy 2 minuty. Szpinak delikatnie odcedzamy na sitku. Czosnek obieramy i kroimy na cieniutkie plasterki. Dno dowolnego naczynia skrapiamy oliwą. Wkładamy szpinak, przesypujemy czosnkowymi płatkami i skrapiamy oliwą. Odstawiamy na bok.
2. Cukinię (ze skórą) szorujemy pod bieżącą, zimną wodą. Kroimy na cieniutkie plasterki. Przekładamy na duży talerz – posypujemy szczyptą lub dwiema soli. Również odstawiamy na bok.
3. Beszamel. Na wielkiej patelni rozgrzewamy 3 łyżki oliwy z pestek winogron, dosypujemy mąkę – mieszamy drewnianą szpatułką do chwili aż mąka połączy się z tłuszczem i zacznie śmiesznie „bąbelkować”, wtedy natychmiast dolewamy zimnej wody – na początku pół filiżanki jednocześnie intensywnie mieszając, aby nie powstały grudy. Ten wodny beszamel zaczyna już przypominać beszamel tradycyjny, jest tylko bardzo gęsty. Rozcieńczamy go niewielkimi porcjami wody do uzyskania właściwej konsystencji; dosalamy szczyptą soli, przyprawiamy odrobiną mielonego pieprzu i szczyptą gałki. Zostawiamy obowiązkowo pod przykryciem, do chwili wykorzystania.
4. Płaty lasagne podgotowujemy porcjami (po 3,4 sztuki aby się nie sklejały) przez 10 minut we wrzącej osolonej wodzie. Pierwsze płaty podgotowanego ciasta przekładamy na docelowe naczynie do zapiekania lasagne, pamiętając aby uprzednio dno skropić oliwą z oliwek. W czasie kiedy gotuję się kolejne płaty – na makaron w naczyniu żaroodpornym wykładamy cały szpinak. Zalewamy połową beszamelu.
Przykrywamy kolejną warstwą podgotowanego ciasta.
Układamy całą cukinię, starając się uzyskać równo ułożoną zielonkawą pierzynkę 🙂
Przykrywamy ostatnią warstwą podgotowanego ciasta. Zalewamy resztą beszamelu. Skrapiamy wierzch oliwą z oliwek. Wkładamy do piekarnika rozgrzanego do 190 stopni, zapiekamy 20-25 minut.
—
Korzystając z rady Kirka na wierzch można położyć wegańskie tofu. Nniestety, nigdy nie miałam głowy aby za tofu biegać. Ale – zdarzało się mi ozdabiać górę lasagne plasterkami pomidora.
Ta dwuwarstwowa lasagne cieszy się niesłabnąca popularnością; lubi ją i Kirek, lubią i moje dzieciaki. Mam nadzieję, ze przepis komuś się przyda.
A może zagości się na stałe w czyimś domowym menu?
Smacznego!