Dziwne nastały czasy; siedzimy zamknięciu w domach – mając świat w zasięgu, telewizor z ilością programów i filmów, które do końca życia nie będziemy w stanie obejrzeć. Możesz wyjść na zakupy, na spacer, przebieżkę lub z psem. Wsiadasz w samochód i jedziesz daleko, hen za miasto, nad rzekę, do lasu – tam gdzie nie będzie ludzi. I koronawirusa. W sumie, nic co nie jest zabronione … Świat nadal jest piękny, ptaki śpiewają, a cała przyroda właśnie się budzi do życia.
Jednak, zamiast cieszyć się niespodziewaną wolnością, zamęczasz się śledzeniem wpisów na fb, chatami, sms-ami, statystykami. A w głowie pełno niechcianych w sumie obrazów… O tym samym. Niewielka kulka ze śmiesznymi wypustkami, które nie lubią mydła. Czy jesteś w stanie z nią walczyć? I niby jak? Masz może, jak Chińczycy, termowizyjny hełm, aby zobaczyć kto wokół ciebie ma podniesioną temperaturę? A może ten ktoś przechodzi wirusa bezobjawowo? Może był na tyle nieodpowiedzialany, że pojechał na ferie do Włoch, wrócił i … przyszedł jak zwykle do pracy. Jeśli nie dostał temperatury, to pewnie nawet nie wiesz, że był u tych cholernych Włochów. Bo się nie przyzna. Każda rozmowa prędzej, czy później kończy się właśnie tak.
Pomyśl – wiesz wszystko. Widzisz on-line. Nikt cię (jeszcze) nie odciął. Ile masz szczęścia w porównaniu z pokoleniem, które w 1918 roku doświadczało hiszpanki? Zastanawiałeś/aś się kiedyś nad tym? To tylko 100 lat różnicy. Czujesz się uwięziony/a w 4 ścianach. Czyżby? Uwięzieni to byli ludzie w gettach i obozach. A jednak i tak dopada Cię paranoja. Nie poszłaś do Rossmanna. Nie spotkałaś się z chłopakiem. Rodzina przyjaciółki dowiedziała się, że 9 marca miała kontakt z osobą zarażoną. Kwarantanna. Czekają… Ty też.
Czy przypominają Ci się już smaki potraw, które jadłeś/aś na wakacjach … w Paryżu, Minorce, Chorwacji? Nam tak. Dzisiaj przy obiedzie zaczęliśmy przywoływać obrazy z wypraw w najróżniejsze zakątki Europy. W Paryżu kaczka, na Minorce – sery, Chorwacja – najlepsza pod słońcem zupa rybna. Zupa z pachnących pomidorów. Świeżo wypieczony chleb. Przerzucamy się wspomnieniami. Szybko, szybciej, zachłannie. Mogę tak wymieniać i wymieniać… Czuję smak potraw, oblizując wargi. Zamykam oczy; promienie ostrego – południowego słońca próbują się wedrzeć przez uchylające się firanki rzęs. Zapachy, smaki, obrazy … wiele takich, które nie opiszę… Jesteś tam? Ze mną? We własnych wspomnieniach?
Kolejny obraz. Bydgoszcz i zupa z pieczonej pietruszki. Uśmiech Julci, kiedy dostaje swoją porcję jedzenia. Jak przywołać ten uśmiech. A smak? Jak stworzyć przepis zapamiętany wyłącznie dlatego, że jak każdy obecnie – pstryknęłam zdjęcie? Co zrobiłabym, aby tę zupę wyczarować? Mam. Będzie tak: bulion, pietruszka – korzeń, oliwa z oliwek, kapka trufli, pieczone pestki dyni, czipsy pietruszkowo-selerowe.
Korzeń pietruszki obiorę, część białych zgrabnie odciętych plastrów podpiekę w piekarniku. Resztę też, ale osobno. Posolony i skorpiony oliwą. Może dodać jeden ziemniak. Tak, dodam. Nada zupie niesamowitej, ciągnącej się kremowości. Podpieczoną pietruszkę, ugotowany ziemniak i bulion zmiksuję. Czy mascarpone pomoże mi zabielić zupę? Niech będzie, choć może nie. Bo i po co? Smak zostanie podciągnięty tylko oliwą i truflami. Czipsy udekorują talerz; pestki dyni urozmaicą.
Zapraszam Cię – tylko obiecaj proszę, dziś przy mojej zupie z pieczonej pietruszki nie będziemy rozmawiać o niewielkiej kulce ze śmiesznymi wypustkami, które nie lubią mydła. Obiecasz?